Serwis informacyjny

Sobolewski: Nie ma energetycznego Świętego Graala

Data dodania: środa, 9 stycznia 2019, autor: nuclear.pl

Niemcy już wiedzą, że nie osiągną celów redukcji emisji CO2 wyznaczonych na 2020 rok, i do tego różnica będzie dość znacząca. Przesuwają więc termin zamknięcia elektrowni węglowych i budują Nord Stream 2 - pisze Józef Sobolewski w artykule "Nie ma energetycznego Świętego Graala" dla magazynu liderów opinii "Wszystko Co Najważniejsze".

Elektrownia jądrowa, fot. Portal nuclear.pl
Elektrownia jądrowa, fot. Portal nuclear.pl

W drugiej połowie września zostałem poproszony o przedstawienie - na Forum Naukowym Konferencji Generalnej MAEA - argumentacji za wdrożeniem energetyki jądrowej, jako czynnika chroniącego klimat. Miałem to zrobić z punktu widzenia kraju, który ma jeden z najwyższych w Europie wskaźników emisji CO2 na wygenerowaną jednostkę energii elektrycznej. Oczywiście mogłem roztoczyć górnolotne wizje często odnajdywane w różnych oświadczeniach, ale jako fizyk z wykształcenia postanowiłem posłużyć się faktami. Bazując na danych European Environment Agency, porównałem historyczne dane dotyczące emisyjności dla Polski, Niemiec i Francji. Wyniki, choć dla mnie oczywiste, dla wielu mogą być szokujące. I tak Polska w ciągu ostatnich 20 lat zredukowała poziom emisji o praktycznie tyle samo co Niemcy, inwestujące w energetykę odnawialną w sumie ponad 250 miliardów euro. Oczywiście mówimy o nieco innych poziomach. Polska emituje około połowy więcej na jednostkę energii niż Niemcy, ale startowaliśmy też z zupełnie innego poziomu. Jeszcze bardziej interesujące jest porównanie emisyjności z Francją. Otóż Niemcy, przodujące w rozwoju źródeł odnawialnych, mają emisyjność 10-krotnie wyższą od Francji, bazującej w wytwarzaniu energii elektrycznej na źródłach jądrowych. I tutaj dochodzimy do bardzo interesujących wniosków i pytań.

Jak to jest, że kraj inwestujący olbrzymie środki w energetykę odnawialną uzyskał efekt zbliżony do naszego, nie ukrywajmy, inwestującego nieporównywalnie mniejsze sumy? Dla energetyków odpowiedź jest prosta - niestabilne źródła energii osiągają pewien stopień nasycenia w systemie energetycznym i dalszy ich rozwój nie powoduje efektywnego zwiększenia ich udziału w wytwarzaniu. System elektroenergetyczny jest systemem o zerowym bilansie. Możemy dostarczyć tyle energii, ile będzie odebrane, możliwości magazynowania są generalnie znikome. System, do którego dostarczamy energię ze źródeł niestabilnych, nie będzie funkcjonował bez zabezpieczenia w postaci źródeł stabilnych, a te w przypadku Niemiec to elektrownie na węgiel brunatny, czyli elektrownie o największej emisyjności. Nasz zachodni sąsiad doskonale to wie i dlatego buduje nowe odkrywki węgla brunatnego, a ostatnio stanął po tej samej stronie co Polska, hamując ambicje Parlamentu Europejskiego do wyznaczania wyższych celów. Niemcy już wiedzą, że nie osiągną celów redukcji emisji CO2 wyznaczonych na 2020 r., i do tego różnica będzie dość znacząca. Przesuwają więc termin zamknięcia elektrowni węglowych i budują Nord Stream 2. Jedyną możliwością redukcji, jaką mają, zakładając odejście od energetyki węglowej i jądrowej, jest energetyka gazowa, dlatego z taką determinacją walczą o to, aby powstała druga nitka gazociągu.

Niedawno w Warszawie gościł niemiecki ekspert od energetyki wiatrowej, będący także doradcą niemieckiego ministra gospodarki, z ciekawymi wykładami (na UW i w Sejmie) na temat użycia energetyki wiatrowej jako systemowego źródła energii z jednoznacznym przekazem: energia wiatrowa nie może stanowić podstawy systemu energetycznego, morska też tu nie pomoże. W bardzo przejrzysty sposób wykazał też, że Graal energetyki odnawialnej, czyli magazyn energii wykorzystujący obecne technologie i mogący zabezpieczyć jednodniowy brak wiatru w całym kraju, nie daje się zbudować, czyli nie istnieje. A cisza wiatrowa potrafi trwać i tygodnie.

Spójrzmy z drugiej strony na Francję, bazującą w 75% na wytwarzaniu energii w elektrowniach jądrowych. Reszta - elektrownie cieplne - powoduje uśrednioną emisję CO2, 10-krotnie mniejszą na jednostkę energii niż w sąsiednich Niemczech. Urzędujący prezydent zrezygnował z planów swego poprzednika, który na fali zielonej ideologii zaplanował redukcję udziału energetyki jądrowej do 50%, stwierdzając jednoznacznie, że najważniejsza jest redukcja emisji, a nie sposób, w jaki chce się to osiągnąć. Niemniej jednak, aby udobruchać lobby wiatrakowe, wydał zgodę na budowę farm wiatrowych na morzu, gwarantując odbiór energii elektrycznej w cenie 5-krotnie przewyższającej cenę energii z elektrowni jądrowych. No cóż, bogatemu wolno więcej.

Należy zadać sobie pytanie tu, w Unii Europejskiej, czy wybrana, a właściwie wymuszana droga rozwoju energetyki odnawialnej jest drogą rzeczywiście wiodącą do ochrony klimatu - czytaj: redukcji emisji CO2 - czy też sposobem na robienie bardzo zyskownego biznesu. Uważam, że to drugie. Może na początku rozwój na przykład energetyki wiatrowej był powodowany względami ekologicznymi, ale olbrzymie subsydia przemieniły ten sposób wytwarzania energii w bardzo zyskowny biznes. Parę lat temu przeczytałem w artykule firmy konsultingowej, że "turbina wiatrowa to nie elektrownia wiatrowa, to doskonały instrument finansowy". I to jest racja, nie jest łatwo wskazać inne instrumenty gwarantujące wysoki profit przez kilkanaście lat. Jest to także dobry biznes z potężnym lobby. Bo jak inaczej wytłumaczyć zapisy z umowy koalicyjnej SPD-CDU, w której jednoznacznie mówi się o eksporcie Energiewende, wskazując jako argument ochronę prawie 200 tysięcy miejsc pracy w Niemczech. Na dodatek w tym samym dokumencie wyrażono jasno decyzję o blokowaniu użycia środków z budżetu UE na rozwój energetyki jądrowej. Czyli Niemcy mogą wykorzystać wpłacone przez Polskę środki do budżetu Unii na rozwój źródeł odnawialnych w Niemczech, ale Polska środków przez siebie wpłaconych na energetykę jądrową już nie.

Można zadać pytanie, kto czerpie największe zyski z rozwoju energetyki odnawialnej. Jest dla mnie oczywiste, że to nie klimat. Oprócz całego powiązanego z OZE (odnawialnymi źródłami energii) przemysłu i rynków finansowych największym beneficjentem są dostawcy surowca wspierającego użycie OZE, czyli dostawcy gazu naturalnego - paliwa, którego zasoby europejskie powoli się wyczerpują, a największymi zasobami dysponuje nasz wschodni sąsiad. Nie liczyłbym tak bardzo na LNG, ponieważ kraje azjatyckie będą w stanie zawsze zapłacić więcej niż my, a ich potrzeby są zdecydowanie większe i rosną. Niemcy poprzez Nord Stream zabezpieczają sobie dostawy gazu rosyjskiego do Europy i za ileś lat to oni będą decydować o jego dystrybucji w Europie. Chciałbym zauważyć, że jako kraj nigdy nie wychodziliśmy najlepiej na bliskiej współpracy naszych obu wielkich sąsiadów nad naszymi głowami.

Jeśliby UE zależało naprawdę na ochronie klimatu poprzez redukcję emisji CO2, to wyznaczyłaby cele redukcyjne związane z obniżeniem emisji najefektywniej, jak to tylko możliwe, niezależnie od zastosowanej technologii. Najefektywniejszą obecnie dostępną technologią jest energetyka jądrowa oparta na rozszczepieniu (technologia fuzyjna ma jeszcze długą drogę do komercjalizacji). Energetyka jądrowa ma wysokie koszty inwestycyjne, jednak ze względu na długi okres eksploatacji i niskie koszty zmienne produkuje energię bardzo tanio. Jest dyspozycyjna, niezależna od warunków zewnętrznych, słowem, gwarantuje bezpieczeństwo energetyczne. Smaczku sprawie dodaje fakt, że połowa wytwarzanej w Unii bezemisyjnej energii wytwarzana jest w elektrowniach jądrowych.

Niestety, energetyka jądrowa ma także wielu wrogów, szczególnie wielu warunkowanych ideologicznie, dla których argumentem jest "nie, bo nie". Przeciwnicy nie posługują się faktami, ale najczęściej nieprawdą czy przeinaczeniem, nie wiedzą, o czym mówią, i niestety doskonale potrafią grać na emocjach. To wszystko funkcjonuje w kręgu krajów Zachodu i jest zupełnie bez znaczenia dla rosnących potęg Azji, dynamicznie rozwijających energetykę jądrową.

Ostatnie 30 lat to wyraźne ograniczenie rozwoju energetyki jądrowej w krajach tzw. Pierwszego Świata. Zostało to spowodowane najpierw wskutek awarii elektrowni w Czarnobylu (wywołanej świadomie przez obsługę). A potem, gdy następował ponowny renesans energetyki jądrowej, zdarzyło się tsunami w Japonii. Chociaż w Fukushimie nikt nie zginął od promieniowania, to przeciwnicy tego rodzaju energetyki bardzo skutecznie wykorzystali to zdarzenie, nie tylko blokując rozwój energetyki jądrowej, ale przy okazji także tworząc warunki, które uniemożliwiają jej sensowny ekonomicznie rozwój. Oczywiście, jak wspomniałem wcześniej, nie dotyczy to krajów rozwijających się. A przecież oprócz wytwarzania energii elektrycznej nowe technologie jądrowe mają znacznie szersze zastosowanie. Dzięki nim można wytwarzać ciepło w celach grzewczych czy ciepło procesowe o bardzo wysokich temperaturach, a także osiągnąć temperatury, w których możliwa jest efektywna piroliza wody, czyli produkcja najbardziej przyszłościowego paliwa, jakim jest wodór. I to wszystko z zerową emisją do atmosfery. Zaletą tych nowych rozwiązań jest pasywne bezpieczeństwo, w szczególności zaś niemożność stopienia się rdzenia w reaktorze w wyniku utraty chłodzenia. Jako Pierwszy Świat zaczynamy zostawać w tyle.

Ostatnio pojawiły się opracowania dotyczące zmian klimatycznych, jednoznacznie wskazujące na konieczność rozwoju energetyki jądrowej jako jedynego realnego środka mogącego zmianom tym zapobiec. Na początku roku raport Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) obiektywnie i w sposób wyważony wskazał na konieczność intensywnego rozwoju energetyki jądrowej. Najbardziej zaskakujący jest właśnie zaprezentowany raport sławnego IPCC, który spośród proponowanych scenariuszy ograniczenia wzrostu średniej temperatury jako najefektywniejszy wskazał scenariusz ze znaczącym rozwojem energetyki jądrowej.

Może już nadszedł czas na zmiany w polityce unijnej i zastąpienie terminu "energia odnawialna" terminem "czysta energia"?

Autor: Józef Sobolewski - Dyrektor Departamentu Energii Jądrowej w Ministerstwie Energii. Wcześniej pracował w Instytucie Badań Jądrowych i Instytucie Chemii Jądrowej Maksa Plancka w Moguncji a następnie w korporacjach IT. Absolwent Wydziału Fizyki UW oraz Uniwersytetu Jana Gutenberga w Moguncji.
Tekst opublikowany w nr 9 miesięcznika opinii "Wszystko Co Najważniejsze"


Podziel się z innymi


Komentarze