Serwis informacyjny

Dobiega końca termin zgłaszania uwag do projektu aktualizacji PPEJ

Data dodania: piątek, 25 lipca 2025, autor: nuclear.pl

Nieco w cieniu rekonstrukcji rządu, która w istotnym stopniu dotknęła energetyki i przywraca energię jądrową pod wspólny dach z planowaniem polityki energetycznej (choć nie z pozostałymi narzędziami dekarbonizacji w postaci źródeł odnawialnych…) dobiega końca termin zgłaszania uwag do projektu aktualizacji „Programu polskiej energetyki jądrowej”.

Logo Polskiego Atomu, fot. mat. pras
Logo Polskiego Atomu, fot. mat. pras

Choć projekt PPEJ przyniósł nieco nowości, ogólnie dokument jest pewnym rozczarowaniem. Po części wynikać może ono z tego, że urzędnicy państwowi odpowiedzialni za projekt jądrowy kluczowe zapisy aktualizacji – przede wszystkim dotyczące harmonogramu dalszego postępowania oraz potencjalnych lokalizacji dla drugiej elektrowni jądrowej – przekazywali opinii publicznej już wcześniej w swoich publicznych wypowiedziach. Szkoda jednak, że za ogólnikowymi deklaracjami w ramach programu wieloletniego Rady Ministrów – jakim jest PPEJ – nie poszło więcej konkretów.

Zacznijmy jednak od początku. Cel PPEJ pozostał niemal bez zmian. Jest nim nadal budowa dwóch elektrowni jądrowych w oparciu o technologie wielkoskalowe. Złagodzono obecny w aktualizacji z 2020 roku zapis wymagający zastosowania technologii reaktorów wodnych ciśnieniowych (PWR), wsparty wtedy dość szeroką argumentacją. Teraz z takiego wymogu wycofano się, dopuszczając wszystkie technologie reaktorów wodnych, co w praktyce oznacza dopuszczenie nie tylko reaktorów wodnych wrzących (BWR), ale także ciężkowodnych (PHWR: kanadyjskie CANDU i pochodne). Jest to na pewno rozszerzenie ciekawe, powodujące poszerzenie listy potencjalnych oferentów dla EJ2, która – po, przynajmniej tymczasowym, wycofaniu przemysłu koreańskiego (APR1400 i 1000) z rynku polskiego, była w ostatnim okresie więcej niż skromna, obejmując w zasadzie wyłącznie możliwość kolejnej elektrowni z reaktorami AP1000 oraz przemysł francuski z reaktorem EPR lub EPR2. Teraz możliwe byłoby zastosowanie także któregoś z dużych reaktorów wrzących, reaktora ABWR (potencjalnie przez GE Vernova Hitachi (GVH), Hitachi GE bądź Toshibę) albo ESBWR (GE Vernova Hitachi) ich pochodnych: iBR (Toshiba) i HI-ABWR (Hitachi GE) czy też nawet – teoretycznie – SWR-1000 będący w posiadaniu EDF, choć trudno na dziś określić na ile taka oferta jest realna – od wielu lat podmioty te nie oferowały już wiążąco tych technologii, a GVH wydaje się bardziej skupione na mniejszym reaktorze BWRX-300. Jednocześnie możliwa staje się oferta przemysłu kanadyjskiego z którąś z unowocześnionych wersji reaktora CANDU (EC6 albo Monark) – co jest o tyle ciekawą perspektywą, że właśnie przygotowywana jest reaktywacja budowy bloków 3 i 4 w rumuńskiej elektrowni Cernavodă w związku z czym Kanadyjczycy do Europy wracają. Jednocześnie bloki CANDU są stale modernizowane w Kanadzie, przy czym ich specyfika oznacza w tym wypadku komplet prac montażowych i realne, świeże doświadczenie w budowie tych bloków. Zwraca przy tym uwagę, że w PPEJ nie zapisano wprost co oznaczają technologie „wielkoskalowe” – zagadnienie ciekawe w kontekście właśnie rozmiaru bloków przewidzianych do Rumunii (po 600–700 MW w zależności od sposobu chłodzenia). Sama moc drugiej elektrowni jądrowej pozostaje przy tym zakreślona bardzo szeroko. Ponieważ ogólny cel programu to nadal realizacja od 6 do 9 GW mocy zainstalowanej, a moc EJ1 jest już znana i określona na poziomie 3,75 GW, oznacza to, że druga elektrownia mogłaby mieć moc w bardzo szerokim zakresie: od 2,25 do 5,25 GW. Harmonogram natomiast nadal wskazuje na trzy bloki.

Nie jest to zresztą jedyny punkt, w którym brakuje jasności planom dotyczącym drugiej elektrowni realizowanej w ramach PPEJ. Pisaliśmy już o tym zagadnieniu osobno, tym niemniej przypomnijmy: w projekcie nie wskazano ani kto zbuduje tę elektrownię, ani gdzie ją zbuduje. Mamy tylko wskazany szereg możliwości: trzech potencjalnych inwestorów (celową spółkę PEJ oraz dwa koncerny, PGE i ENEA, które „mogą” – jakkolwiek to można interpretować – uczestniczyć w przygotowaniu tej inwestycji), cztery potencjalne lokalizacje (dwie podstawowe: powiązany z PGE GiEK – Bełchatów oraz z niedoszłym projektem PGE PAK – Konin oraz dwie rezerwowe: Kozienice i Połaniec, w których elektrownie dziś posiada Enea, przy tym nie ma wskazania, czy „preferencja” lokalizacji przekłada się na „preferencję” inwestora). Jednym z nielicznych konkretów jest zapowiedź opracowania warunków i kryteriów wyboru dostawcy technologii. Tu zapis jest aż nazbyt konkretny, bowiem proces ten – poprzedzony konsultacjami z dostawcami technologii – miałby się zakończyć jeszcze w tym roku (!). Trudno uznać to za termin realistyczny, aczkolwiek niedotrzymywanie terminów nie jest zjawiskiem nieznanym polskiej polityce energetycznej. Nie wskazano natomiast żadnych kryteriów według których zostanie wybrany inwestor. Z jednej strony poszerzenie katalogu możliwości poza sam PEJ można odczytywać jako reakcję na krytykę ze strony Komisji Europejskiej, która skrytykowała w decyzji otwierającej postępowanie dotyczące pomocy publicznej dla EJ Lubiatowo-Kopalino wskazanie spółki PEJ jako beneficjenta. Z drugiej tym razem grono potencjalnych inwestorów jest być może szersze, ale także wybrane arbitralnie. Przy tym PPEJ nie zawiera żadnego uzasadnienia dla takiego, a nie innego wyboru. Niezależnie od tego, że wybranie takich a nie innych podmiotów wydaje się mieć uzasadnienie, choćby w związku z listą lokalizacji dla EJ2 rozpatrywanych w ramach PPEJ już od roku 2014, przydałoby się chyba, by dokonany wybór został w jakiś sposób w Programie uzasadniony.

Nowością w PPEJ jest wskazanie perspektywy możliwej budowy dalszych obiektów energetyki jądrowej – wspomniane już w sformułowaniu celu Programu. Konkretów jest tu jeszcze mniej, niż w przypadku EJ2, aczkolwiek to akurat jest zrozumiałe – PPEJ był i pozostaje programem budowy określonych mocy jądrowych w konkretnych obiektach, a nie programem „wszystkiego co jądrowe” w Polsce (co nota bene czasami umyka uwadze komentatorów). Warto odnotować, że – zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami Ministerstwa Przemysłu (obecnie wcielonego do Ministerstwa Energii) – zawarto w nim zapowiedź opracowania „mapy drogowej” dla projektów SMR, choć nie ma żadnych konkretów pozwalających na ustalenie czym dokładnie dokument ten będzie ani kiedy się pojawi.

Niestety brak konkretów dotyczy także tych działań, które są i powinny być treścią samego PPEJ. W Programie wskazano na przykład sporo elementów, które „powinny być” realizowane lub „należy” realizować, ale bez wskazania konkretnych odpowiedzialnych osób i instytucji oraz bez żadnych terminów. Jest tak choćby w obszarze organizacji kształcenia kadr. PPEJ słusznie podkreśla, iż potrzeby kadrowe nie sprowadzają się bynajmniej do samych „specjalistów od energetyki jądrowej” i wskazuje m.in. na potrzebę rozwoju (odbudowy?) średniego szkolnictwa technicznego. Jednocześnie jednak nie wskazano konkretnych działań ani nawet osób czy resortów za to odpowiedzialnych. W tym duchu wskazano choćby, że „konieczne będzie (…) stworzenie systemu współpracy pomiędzy uczelniami, jednostkami badawczymi oraz centrami kompetencyjnymi” a wymagać będzie to „współpracy pomiędzy ministrem właściwym ds. gospodarki surowcami energetycznymi oraz ministrem właściwym ds. szkolnictwa i nauki” – co trudno kwestionować – ale nie wspomniano już w jaki sposób to stworzenie i współpraca mają się odbywać ani w jakich terminach. Praktyka ostatnich kilkunastu lat wskazuje, że nie stanie się to samorzutnie. Podobnie jest z programami wsparcia udziału polskiego przemysłu w realizacji obiektów energetyki jądrowej w Polsce. Projekt aktualizacji słusznie wskazuje na wagę tego zagadnienia, w tym dla wyboru dostawcy technologii dla EJ2, ale zawiera niewiele konkretów i rozprasza odpowiedzialność pomiędzy podmioty i instytucje. Inwestorzy zostają zapisami PPEJ zobowiązani do „oceny możliwości” angażowania polskiego przemysłu i „raportowania” ustaleń, ale nie przewidziano konkretnych celów ani mechanizmów ich egzekwowania.

Jeśli chodzi o mechanizmy egzekwowania, kuriozalnie wyglądają przedstawione w załączniku „mierniki realizacji” dla PPEJ. Zawarto wśród nich wiele zagadnień z różnych dziedzin, w tym nawet tak ważkie jak „artykuły o energetyce jądrowej w prasie ogólnopolskiej lub internecie” w liczbie dwóch (do 2030 r. włącznie) lub jednego (2031–2035) rocznie, nie ma natomiast żadnego (sic!) miernika dotyczącego faktycznych postępów przy realizacji EJ1 i EJ2 będących przecież deklarowanym celem istnienia PPEJ. Jedyny miernik związany z fizyczną realizacją czegokolwiek to „przygotowanie inwestycji towarzyszących” – które ma zostać ukończone w 100% do roku 2033. Nie znajdziemy natomiast żadnych czynności związanych z przygotowaniem realnej budowy którejkolwiek elektrowni, w tym tych realizowanych wprost przez organy państwa. Uwzględniono jedynie działania wspierające związane z rozwojem zasobów ludzkich (przy czym trudno odgadnąć w jaki sposób będzie mierzone np. „wdrożenie planu rozwoju zasobów ludzkich na potrzeby energetyki jądrowej”, które przykładowo w roku 2032 ma osiągnąć 93 procent, natomiast w 2033 już 96.

To zresztą kolejny zarzut, jaki można wystosować pod adresem PPEJ. Realne działania przedstawione są bardzo skrótowo, wręcz hasłowo, wyłącznie w załącznikach z harmonogramem realizacji, budżetem i właśnie miernikami realizacji, podczas gdy opisowa – główna – część dokumentu to dość luźne rozważania na temat potrzeby i zamiarów (bo nie planów) budowy energetyki jądrowej w Polsce. Program w tej postaci jest zatem bardziej wyrażeniem intencji niż konkretnym planem działań, jakie zamierza podjąć Rada Ministrów, by te intencje w sposób sprawny zrealizować. Wydaje się też wreszcie, że jest niezgodny z zapisami zawartymi w art. 108c. Ustawy Prawo Atomowe, które wymagają by PPEJ był opracowywany co 8 lat, zawiera program działań wykonawczych na okres 12 lat zawierający instrumenty jego realizacji oraz zawiera część prognostyczną obejmującą okres nie krótszy niż 20 lat. Obecny kształt programu, będący kolejną już aktualizacją tego opracowanego w roku 2013 nie wypełnia niestety żadnego z tych zapisów.

Tu należy wspomnieć jeszcze o jednym aspekcie – czy też, nazywając rzeczy po imieniu, problemie – związanym z PPEJ i jego realizacją. Problem ten to brak w Polsce aktualnej polityki energetycznej. Teoretycznie obowiązujący dokument z 2020 roku ma dziś już znaczenie najwyżej historyczne – dość powiedzieć, że obecna moc zainstalowana w źródłach fotowoltaicznych na poziomie ok. 23 GW przekracza już to, co w „Polityce energetycznej Polski do 2040 roku” zaplanowano właśnie na rok 2040. Przy tym stało się to w wyniku aktywnej polityki państwa zachęcającej do inwestycji. Niestety przez pięć lat nie wywołało to istotnej refleksji wśród polskich decydentów, czy to w zakresie konieczności dostosowania prowadzonych działań do założonej polityki, czy choćby skorygowania tej polityki, by zgodna była z rzeczywiście prowadzonymi działaniami. Polityki długoterminowej nie zastąpi Krajowy Plan w dziedzinie Energii i Klimatu (KPEiK), którego aktualizacja zresztą utknęła już na pół roku po konsultacjach społecznych (i za której opóźnienie grożą Polsce kary, bo to dokument wymagany przez Unię Europejską). KPEiK polityki energetycznej zastąpić nie może nie tylko dlatego, że zapisane w nim scenariusze prowadzą Polskę prosto do kryzysu związanego z niewystarczalnością mocy dyspozycyjnych, ale także z tej prostej przyczyny, że jest to plan działań na okres ledwie do 2030 roku, podczas gdy jakiekolwiek istotne procesy inwestycyjne w energetyce trwają na ogół dłużej, niż 5 lat (licząc od powzięcia zamiaru – umocowanego jakoś w polityce państwa – do przekazania do eksploatacji), nawet jeśli mowa o rzeczach dość prostych, jak elektrownie gazowe. Rozwijanie energetyki jądrowej, znacznie trudniejsze i bardziej czasochłonne – w warunkach braku polityki energetycznej jest zadaniem karkołomnym. Być może nowo powołane Ministerstwo Energii zechce wreszcie zmierzyć się z tym ignorowanym od lat problemem.


Podziel się z innymi


Komentarze