Serwis informacyjny
Finowie mają nasz reaktor, my stertę betonu
Data dodania: wtorek, 2007.09.11, autor: cire.pl
Po najbardziej kontrowersyjnej polskiej inwestycji — elektrowni jądrowej — zostały gruzy i ... cenne doświadczenie.
Elektrownia Jądrowa Żarnowiec — inwestycja, która padła ofiarą zawieruchy dziejowej. Co dziś z niej pozostało?
Polskie doświadczenia z energetyką jądrową są małe, ale jednocześnie bolesne. Kiedy trzydzieści kilka lat temu podejmowano decyzję o budowie pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej w Żarnowcu, ambicje były duże. Ogromna inwestycja, najnowocześniejsza technologia, potężne reaktory, innowacyjne, unikatowe połączenie dwóch uzupełniających się rodzajów zasilania — jądrowego i wodnego. Cud techniki na tamte czasy. Projekt imponujący, ale niespełniony, ponieważ pochłonięty przez wir historii. Co dziś, po 17 latach od zaprzestania budowy, zostało z Żarnowca? Tysiące ton betonu, zdemolowane budynki oraz ogromne doświadczenie, którego jednak — jeśli się nie pospieszymy — możemy nigdy nie wykorzystać.
Geneza upadku
— W latach 70., kiedy rodził się pomysł budowy elektrowni jądrowej, energii stale brakowało. Inwestycja miała otworzyć drogę do rozwiązania tego problemu. Nie wątpiliśmy wówczas, że siłownia jądrowa będzie nam potrzebna — mówi Jerzy Bijak, przez lata generalny projektant elektrowni, w tym pierwszej elektrowni jądrowej w Żarnowcu, a później do 1990 r., pełnomocnik rządu ds. rozwoju energetyki jądrowej w Polsce.
Rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Już w latach 80. pieniędzy na ten cel, jak na wszystko inne w tym czasie, było coraz mniej. Tempo realizacji inwestycji zaczęło spadać. Dodatkowo determinację władz podminowała w 1986 r. katastrofa w Czarnobylu i wywołana nią fala protestów. Gwoździem do trumny dla elektrowni okazała się zmiana systemu politycznego i załamanie gospodarcze. Nowa ekipa, która po 1989 roku przejęła władzę w Polsce, stanęła przed pytaniem — co dalej z Żarnowcem?
— Po latach wciąż twierdzę, że to była słuszna decyzja — mówi Tadeusz Syryjczyk, minister przemysłu w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, na którego wniosek Rada Ministrów zdecydowała o ostatecznym przerwaniu budowy.
— Rząd dysponował wówczas bardzo małymi środkami, a nieukończonych inwestycji było wiele. Poza tym, sporządzone wówczas analizy wskazywały, że Polska jeszcze przynajmniej przez kilkanaście lat bez elektrowni jądrowej może sobie poradzić. Ponadto względy bezpieczeństwa narzucały wiele zmian w projekcie. Rentowność również była wątpliwa, zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę ogromy koszt inwestycji przy ówczesnej trudności w uzyskaniu taniego kredytu — tłumaczy Syryjczyk.
Innego zdania jest Jerzy Bijak.
— Decyzja podjęta w roku 1990 rzeczywiście nie mogła być inna — mieliśmy tak mało pieniędzy na ten cel, że prace były już właściwie przerwane. Jednak sama rentowność elektrowni jądrowych jest niepodważalna i Polska czerpałaby z nich dziś duże korzyści. Niskie koszty uzyskania energii ze źródeł tradycyjnych są fikcją, jeśli wziąć pod uwagę realne nakłady na wydobycie węgla w kopalniach głębinowych, jego transport i konieczność budowy i eksploatacji drogich instalacji ochrony środowiska w elektrowniach węglowych — mówi Bijak.
Jego zdaniem, elektrownie jądrowe pozwoliłyby dziś produkować czystą, tanią i — wbrew stereotypom — bezpieczną energię oraz ułatwiłyby stopniowe zastępowanie elektrowni konwencjonalnych, zwłaszcza że wiele z nich wkrótce zostanie w Polsce wyeksploatowanych.
Nie do wysadzenia
To jednak gdybanie, a historia potoczyła się inaczej. Fundusze zostały zupełnie wstrzymane, wykonawca opuścił plac budowy. Z dnia na dzień tysiące specjalistycznych urządzeń stały się bezużyteczne. Większość sprzętu, między innymi dwa reaktory, oddano na złom. Pozostałe dwa udało się uratować — jeden odkupiła elektrownia jądrowa w Finlandii, gdzie reaktor działa bez zarzutu do dziś, drugi trafił do węgierskiej elektrowni jądrowej. Część terenu planowanej elektrowni należy obecnie do Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej (PSSE).
— Niektóre elementy infrastruktury udało się wykorzystać — używamy części sieci przesyłowej, adaptowaliśmy niektóre budynki. W dobrym stanie pozostało także uzbrojenie brzegu jeziora Żarnowieckiego — mówi Teresa Kamińska, prezes PSSE.
Niestety znaczna część infrastruktury się marnuje. Wiele obiektów zdemolowano i okradziono. Dziesięć lat temu pojawiła się nadzieja, że przynajmniej główny blok elektrowni zostanie wykorzystany. PSSE sprzedała go spółce mającej budować tam elektrownię gazową. Inwestor nie podjął jednak działań. Inwestycją zainteresowani byli też Amerykanie, ale zrezygnowali.
Nie wydaje się również prawdopodobne, aby infrastruktura kiedykolwiek posłużyła jako podstawa do budowy elektrowni jądrowej od nowa.
— Jeśli kiedyś powstanie w Polsce taka inwestycja, to prawdopodobnie właśnie na Pomorzu. Jednak obiekty Elektrowni Żarnowiec nie mogą już być wykorzystane z powodów technicznych. Przepisy wymagają ciągłej kontroli materiałowej, a tam nic się nie działo od 17 lat — twierdzi Jerzy Bijak.
Ruiny głównego bloku należy więc już traktować jako element krajobrazu — beton jest tak gruby, że nawet nie sposób wysadzić ich powietrze.
Odchodzący świat
Jednak coraz częściej słyszy się o konieczności zmierzenia się z tym wyzwaniem po raz kolejny. O planowanej budowie elektrowni jądrowej mówił nawet w exposé premier Jarosław Kaczyński. Jak więc wygląda przyszłość polskiej energetyki jądrowej?
— Mgliście. Dopóki będzie się na ten temat tylko mówić. Nasze wydobycie węgla będzie prawdopodobnie spadać i tylko elektrownie jądrowe byłyby w stanie wytwarzać dostatecznie dużo energii. Jednak żadna taka inwestycja w Polsce nie powstanie, dopóki w społeczeństwie żywy będzie mit o niebezpieczeństwie, jakie niesie ze sobą siłownia jądrowa. Przy dzisiejszej technologii ryzyko jest praktycznie zerowe — przekonuje Jerzy Bijak.
— Protestujący posługują się zazwyczaj sloganami, niepopartymi merytorycznymi argumentami — dodaje Tadeusz Syryjczyk.
Jeśli mamy więc kiedyś ją wybudować, warto zrobić to jak najszybciej. Ludzie, którzy w latach 70. i 80. byli zaangażowani w projektowanie i budowę EJ Żarnowiec, powoli przechodzą na emeryturę. Szkoda byłoby, gdyby ich wiedza i doświadczenie przepadły.