Serwis informacyjny
Piotrowski: Nuklearna odsiecz dla cen energii
Data dodania: sobota, 29 grudnia 2018, autor: nuclear.pl
- Realizacja planu energetyki jądrowej przyniesie nawet 10 GW stałej, czystej - bez opłat za pozwolenia na emisję - energii elektrycznej - pisze Andrzej Piotrowski w artykule "Nuklearna odsiecz dla cen energii" dla magazynu liderów opinii "Wszystko Co Najważniejsze".
Opublikowane kilka miesięcy temu studium, które przygotowali eksperci OECD nie pozostawia złudzeń. Energetyka jądrowa jest zdecydowanie najtańsza spośród wszystkich powszechnie używanych źródeł energii elektrycznej - biorąc pod uwagę całkowity koszt dostarczenia energii przez instalację wytwórczą (wszystkie koszty związane z budową źródła, działalnością operacyjną, w tym z surowcami i kosztami emisji oraz demontażem po zakończeniu użytkowania) w przeliczeniu na jednostkę energii elektrycznej ("The Full Costs of Electricity Provision", OECD 2018 NEA No. 7298). Nie są to wyliczenia w oparciu o dane hipotetyczne, ale zestawienie faktycznie poniesionych kosztów. Zaraz za energetyką nuklearną w grupie nieemitującej gazów cieplarnianych plasuje się energetyka wiatrowa na lądzie. W tym przypadku obserwuje się jednak silniejsze zróżnicowanie kosztów - w zależności od lokalizacji.
Elektrownia jądrowa zapewnia stabilne dostawy energii bez dodatkowych kosztów
Mimo podobnych kosztów dostarczenia energii te dwa - najtańsze i nieprodukujące gazów cieplarnianych - źródła dzieli przepaść, jeśli chodzi o walory użytkowe. Elektrownia jądrowa wyłączana jest tylko w celu dokonania przeglądów i konserwacji, a więc działa zgodnie z życzeniem klientów. Elektrownia wiatrowa zależy od aury. W przypadku elektrowni jądrowych w zasadzie zużycie energii można by rozliczać stałą opłatą, niezależną od zużycia, ponieważ koszty samego paliwa mają co najwyżej kilkunastoprocentowy udział w cenie. W przypadku elektrowni wiatrowej, choć "paliwo" nic nie kosztuje, to jeśli go właśnie nie ma, niezbędny jest mechanizm, który zapewni dostawy uzupełniające.
I tu zaczynają się koszty systemowe. Chodzi przede wszystkim o konieczność wybudowania dodatkowego źródła, którym można elastycznie sterować tak, by wytworzyło energię elektryczną stosownie do zapotrzebowania, gdy nie ma wiatru. Za elastyczność trzeba ekstra zapłacić. To dodatkowe źródło nie pracuje, gdy wieje wiatr, więc okresy jałowe należy zrekompensować inwestorowi. Źródła kompensujące znajdują się w innym miejscu niż farmy wiatrowe, niezbędne są więc inwestycje w doprowadzenie mocy, zapewnienie dodatkowych możliwości przepływu w sieci przesyłowej i obsługę sterowania całością komplikującego się systemu dysponowania mocą. Co gorsza, odsetek narzutu kosztów systemowych narasta szybciej, niż wynikałoby to z procentowego udziału źródeł wiatrowych w całości systemu.
Komplikacje i koszty związane z integrowaniem źródeł odnawialnych z systemem energetycznym powodują, że nie byłyby one przyłączane do systemu energetycznego, gdyby nie narzucone przepisami wymogi. Energia z tego typu źródeł nie byłaby kupowana, bo dla odbiorcy regularnie zużywającego energię wypadałaby drożej, zarówno ze względu na koszty własne, jak i ze względu na wyższą cenę energii ze źródeł kompensujących. Stąd źródła OZE wspomagane są subsydiami inwestycyjnymi i operacyjnymi.
Kiedy giełda energii zawodzi
Nie wymyślono lepszego mechanizmu regulującego gospodarkę niż rynek. Jeśli występują interakcje potencjałów siły nabywczej i siły dostawczej, a na możliwość zawierania transakcji nie nałożono sztucznych ograniczeń, to gra rynkowa prowadzi do samoczynnej regulacji. Istnieje jednak wiele sytuacji, gdy ta reguła napotyka szereg dodatkowych uwarunkowań i powodów do ograniczeń. W energetyce dzieje się tak między innymi z dwóch powodów: bariery wejścia na rynek wytwarzania (długi czas budowy źródeł wytwórczych i duże nakłady kapitałowe) oraz rozbieżność między zaspokajaną potrzebą a towarem, który jest przedmiotem obrotu na giełdzie. Dla tej pierwszej bariery czynnikiem niwelującym miała być energetyka rozproszona - przede wszystkim źródła OZE - która niestety w tej roli pojawia się głównie dzięki dotacjom. W kontekście mechanizmów rynkowych należy dziś uznać, że nie tylko nie udało się usprawnić działania mechanizmów rynkowych, ale skomplikowany i niejednorodny dla Unii Europejskiej system wsparcia części ze źródeł OZE wręcz pogłębił obserwowane wcześniej zaburzenie rynku.
W odróżnieniu od jabłek czy samochodów energia jest towarem abstrakcyjnym, którego wartość utylitarna bardzo silnie zależy od cech urządzeń, które transformują ją na zaspokajanie szeregu różnych potrzeb. Z pozycji konsumenta bardzo trudno tym potrzebom nadać wymiar i przypisać do niego wartości pieniężne. Czy przy ograniczonej ilości pieniędzy lepiej ograniczyć temperaturę w domu, zmniejszyć natężenie światła, czy zrezygnować z prania? Dodatkowo najbardziej energochłonne potrzeby gospodarstw domowych (ciepło, oświetlenie) dosyć trudno odłożyć i na przykład skorzystać z niższej ceny. A więc nie tylko ilość energii, ale i jej dostępność w określonym momencie składają się na wartość utylitarną. Analiza przeprowadzona w 2012 roku pokazała, że grupa odbiorców indywidualnych, która wybrała system dwutaryfowy, w okresach tańszej energii zużyła tylko 40 procent energii, w rezultacie płacąc więcej, niż gdyby stosowała pojedynczą, "płaską"; taryfę. Struktura ta niewiele się różniła od zużycia przez osoby korzystające z "płaskiej" taryfy, które w tych godzinach zużyły 36 procent pobranej energii. Gospodarstwa, które wybierając system dwutaryfowy, zdecydowały się na tę najprostszą możliwość uczestnictwa w grze rynkowej, stanowią zaledwie 13 procent wszystkich gospodarstw.
Gospodarstwa domowe nie uczestniczą bezpośrednio w obrocie giełdowym energią. Dla większości przedsiębiorców, u których koszty energii nie stanowią znaczącego odsetka wszystkich kosztów, korzystanie z giełdy energii też nie jest szczególnie atrakcyjne. Można by więc uznać, że uczestnikami gry giełdowej są jedynie profesjonaliści. Ale tu orientacja na doraźny zysk, korzystanie z narzędzi analitycznych przetwarzających ogromne ilości danych - w celu znalezienia nieoczywistych zależności i przesłanek dla niespodziewanych zachwiań stabilnych dotąd trendów - najprawdopodobniej dały pewnej grupie uczestników szansę na ponadstandardowe zarobki.
Gwałtowny wzrost cen hurtowych energii w całej Europie
W kilku ostatnich miesiącach w całej Unii Europejskiej nastąpiły gwałtowne wzrosty hurtowych cen energii elektrycznej. Za jeden z ważkich powodów wzrostu uważane są znacznie wyższe ceny praw do emisji CO2, co już dawno było postulowane przez zwolenników OZE. Jeśli porównamy jednak wzrost cen hurtowych w okresie październik 2017 - październik 2018 (za publikacją WysokieNapiecie.pl korzystającą z danych Montel), wnioski mogą nieco zaskakiwać. Najmniejszą dynamikę wzrostu cen odnotowano we Francji - 32%. Warto zaznaczyć, że 75% energii elektrycznej jest tam generowane w elektrowniach jądrowych. Najwyższe wzrosty cen odnotowano w Austrii, w Niemczech i w Czechach - odpowiednio 117%, 87% i 85%. Niemcy są liderem regionu w budowie odnawialnych źródeł energii, którą wykorzystują nie tylko na własnym rynku, ale też eksportują m.in. do Austrii. Kraje te niedawno udało się wydzielić z jednej grupy taryfowej, co spowodowało obciążające nasze systemy przepływy energii "tranzytem" przez Polskę. Teraz najprawdopodobniej spotęgowało to wzrost cen w uzależnionej od Niemiec Austrii. Wyjaśnieniem tak dużych wzrostów jest potrzeba bardzo znacznego - w zakresie mocy i czasu - kompensowania OZE przez tradycyjne źródła emitujące droższe obecnie CO2.
Jądrowa przewidywalność - najlepszy efekt studzący wzrosty cen
Hurtowe ceny energii w Polsce wzrosły o 41% - mniej niż w Niemczech, ale bardziej niż we Francji. Są jednak na tyle znaczne, że obawy o ich wpływ na gospodarkę nie są pozbawione podstaw. Pocieszające jest jednak spłaszczenie różnic w porównaniu z rynkami hurtowymi u sąsiadów. Po co jednak pocieszać się, gdy podwyżka może okazać się bolesna, a jednocześnie nie ma zasadniczych podstaw?
Na giełdzie zdyskontowano dopiero możliwość przyszłej podwyżki kosztów. Największy polski wytwórca, PGE GiEK, eksploatujący zasoby węgla brunatnego, dysponuje jeszcze pozyskanymi wcześniej pozwoleniami, a więc na razie nie ma powodu do podwyższenia ceny. W Polsce przeważyła więc psychologia paniki. Najwyższa pora, aby zwrócić uwagę, że realizacja planu energetyki jądrowej przyniesie nawet 10 GW stałej, czystej (bez opłat za pozwolenia na emisję) energii elektrycznej. Zarówno wskaźniki z raportu OECD, jak i wyliczenia zrealizowane w Ministerstwie Energii wskazują, że przy pewnych możliwych do spełnienia warunkach cena energii z elektrowni jądrowej może mieścić się w granicach średniej sprzed wzrostów na giełdzie. Podpisana niedawno przez polskiego ministra energii i sekretarza ds. energii USA deklaracja otwiera nowy rozdział w rozwoju energii jądrowej w Polsce - partner ma ogromny potencjał ekonomiczny i dodatkowo następuje zbieg jego i naszych interesów. Współpraca z bardzo doświadczonymi podmiotami, z których rozwiązań technicznych wywodzi się większość rozwiązań stosowanych obecnie na świecie, powinna przynieść przewidywalny skutek: dotrzymanie terminu i wysokości kosztów.
W tak przewidywalnej sytuacji znika pożywka dla emocji, które windowały ceny energii.
Autor: Andrzej Piotrowski - były wiceminister energii odpowiedzialny za OZE i działania związane z rozwojem energetyki jądrowej, wcześniej m.in. ekspert Centrum im. Adama Smitha
Tekst opublikowany w nr 9 miesięcznika opinii "Wszystko Co Najważniejsze"